|
Rozmowa z Robertem Dymkowskim
- Jaki wynik obstawiłbyś u bukmacherów, typując pojedynek Widzewa z Pogonią?
- Nie stawiam u bukmacherów. Dla obu drużyn będzie to trudny mecz. Pogoń ma fatalną sytuację, my tylko troszeczkę lepszą. Nie możemy sobie pozwolić na gubienie punktów na własnym stadionie. Niewątpliwie naszym atutem będzie swoje boisko, choć jeszcze nie wiadomo, czy zagramy przy publiczności. - Kierownik Widzewa Tadeusz Gapiński zażartował po wygranym przez Was meczu w Pucharze Polski z Zagłębiem Lubin, że zadzwoni do PZPN, by z Pogonią także grać przy pustych trybunach. - To nie jest dobry pomysł. Mecz nie był najlepszy, zwłaszcza dlatego, że nie było publiczności. Czułem się jak na sparingu. Wygraliśmy 4:2, ale Zagłębie nie postawiło nam trudnych warunków. Wiadomo, że z Pogonią będzie już znacznie trudniejsza przeprawa. - Z niepokojem patrzysz na ostatnie miejsce w tabeli? - Oczywiście. Staram się śledzić wszystko to, co się dzieje z Pogonią. Oglądam wszystkie materiały w Canal Plus poświęcone drużynie. Przyznaję, że z niepokojem patrzę na to, co dzieje się w Szczecinie. Nie wyobrażam sobie takiego scenariusza, że Pogoń może spaść z pierwszej ligi. Mam nadzieję, że jej działacze zrobią wszystko, by uratować klub przed spadkiem. - Odchodziłeś z Pogoni w niemiłej atmosferze. Minęło kilka miesięcy od tego czasu. Czy teraz żałujesz, że opuściłeś Szczecin? - Patrząc na to, jak Pogoń spisuje się w lidze, nie mogę żałować. Teraz okazuje się, że mógłbym grać w zespole, który spisuje się słabo i ma nieciekawe perspektywy. Tylko z tego powodu mogę powiedzieć, że dobrze zrobiłem, zmieniając klub. Przypomnę jednak, że nie chciałem odchodzić. W pewien sposób zostałem do tego zmuszony. Przed podjęciem podobnej decyzji zostało postawionych jeszcze kilku innych doświadczonych zawodników związanych z drużyną. Wiadomo, że teraz w Widzewie też nie jest najlepiej, ale w perspektywie tego, co dzieje się z Pogonią, okazuje się, że nie wybrałem źle. - A nie masz pewnego rodzaju satysfakcji, wrażenia, że udowodniłeś Lesowi Gondorowi i Piotrowi Wernerowi, że nie stawiając na Ciebie i kilku jeszcze innych piłkarzy, popełnili błąd? - Jeśli strzelę bramkę w tym meczu i Widzew wygra, coś udowodnię. Wówczas będzie można myśleć o pewnym rodzaju satysfakcji. Choć czytałem niedawno wypowiedź pana Gondora, który twierdzi, że w przerwie zimowej kupi sześciu czy siedmiu zawodników, by utrzymać zespół. Mogę więc się cieszyć, bo w ten sposób przyznał się do błędu. Musi kupić tylu nowych, dobrych, a wcześniej w łatwy sposób pozbył się właśnie dobrych piłkarzy. - Do Łodzi wybierają się kibice Pogoni. Nie obawiasz się przyjęcia z ich strony? - Nie. Ze szczecińskimi kibicami zawsze miałem dobry kontakt. Nie sądzę, żeby mnie traktowali w zły sposób. Myślę, że rozumieją tę sytuację związaną ze mną i Pogonią i nie będą wobec mnie nastawieni wrogo. Grałem troszeczkę w Pogoni, zostawiłem kawał zdrowia. - Do Widzewa przyjął Cię Dariusz Wdowczyk. Czy nie zjeżył Ci się włos na głowie, gdy dzień przed rozpoczęciem sezonu Wdowczyka zastąpił Franciszek Smuda, trener słynący z trudnego charakteru i katorżniczej pracy? - To było któreś już podejście trenera Wdowczyka do mojej osoby, wiązał ze mną jakieś plany dotyczące gry Widzewa. Ale niemal z zaskoczenia nastąpiła zmiana. Wraz z trenerem Smudą przyszli nowi zawodnicy. Miałem pewne obawy, jednak po rozmowie ze mną wyraźnie powiedział, że stawia na mnie i będę podstawowym zawodnikiem. Niestety mam pewne zaległości treningowe wynikłe z zawirowań wokół zmiany klubu przed sezonem i teraz to wychodzi. Jednak gdy tylko dostaję szansę gry, daję z siebie wszystko. Z moją skutecznością nie jest najlepiej. Ale to także jest spowodowane taktyką trenera Smudy. Napastnicy częściej włączają się w polu karnym do rozgrywania piłek. - Dobry trener, w miarę mocny i stabilny skład, jednak Widzew zajmuje tylko 13. miejsce. Czym jest to spowodowane? - Faktycznie piłkarsko to dobry zespół. Jednak wydaje mi się, że jest to kwestia braku dobrego zgrania i komunikacji. W zespole gra wielu obcokrajowców i czasem trudno znaleźć nam wspólny język. Jedynie Sergio Batata dobrze mówi po polsku. Z resztą trudno jest się dogadać. A wiadomo, że komunikacja jest na boisku niezbędna, jej brak powoduje czasem błędy w zagraniach. Poza tym jest podobnie jak w Pogoni, czyli praktycznie nowy skład, który od kilku miesięcy dopiero się zgrywa. I tak gramy lepiej niż na początku sezonu. - Do końca sezonu jeszcze mnóstwo czasu, ale jaki przewidujesz scenariusz? Czy Pogoń i Widzew utrzymają się w lidze? - Życzyłbym tego oczywiście obu drużynom. Wiadomo, że Pogoń jest w gorszej sytuacji. Nam też potrzebne są punkty. W niedzielę spotkam na boisku kilku moich byłych kolegów z drużyny, ale zapomnimy o zażyłościach i skupimy się na zwycięstwie swoich drużyn.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: sobota, 2 listopada 2002 r. Dodał: - |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||