|
Zbigniew Kozłowski: Wiosna będzie nasza
- W Pogoni powinien być zatrudniony szkoleniowiec, który cały czas będzie kontaktował się z trenerami niższych lig i szukał talentów - mówi Kozłowski, obecnie trener czwartoligowych Błękitnych Stargard.
Był Pan na meczu Pogoni z Polonią, ale miny nie miał Pan wesołej? - Liczyłem na lepszą grę, ale tak naprawdę najważniejsze są punkty. Za często tej jesieni nie mogłem być na meczach Pogoni, bo jej spotkania pokrywały się z występami moich Błękitnych. A co do samego meczu, potrafię zrozumieć słabszy poziom widowiska. Boisko było bardzo ciężkie do gry: miękkie i grząskie, co było utrudnieniem dla obu zespołów. Według mnie portowcy włożyli w ten mecz za mało serca. Wie Pan dlaczego? - Nie wiem. Pewnie odbiła się na tym występie sytuacja drużyny w rozgrywkach. Piłkarze byli pewni świadomi, że nie mogą wygrać na swoim boisku, a to potrafi sparaliżować chęci. Przeciwnik miał więc szansę na dobry wynik, ale na szczęście wygrali gospodarze - moim zdaniem dzięki graczom technicznym, którzy potrafili grać na tej murawie. Liczyłem trochę więcej po stałych fragmentach gry w wykonaniu Pogoni. Zespół ma zawodników, którzy potrafią strzelić z wolnego, potrafią celnie dośrodkować, mają odpowiednie warunki fizyczne do walki w powietrzu. Padł jeden gol z rzutu rożnego, ale powinno być więcej zagrożenia pod bramką Polonii. "Trenerze Paniku, zmień taktiku". Widział Pan ten apel kibiców, którzy nie są zadowoleni z wyników i gry zespołu. - Spokojnie. Był moment, gdy Pogoń była bardzo wysoko w tabeli. Zajmowała pierwsze lub drugie miejsce. W takich sytuacjach apetyty zawsze rosną i ten piłkarski balon w Szczecinie został trochę za mocno nadmuchany. Przyszła seria słabszych występów i spadek w tabeli, więc kibice już gorzej oceniają pracę trenera Panika. Ja najbardziej żałuję, że traciliśmy punkty na własnym boisku. Cztery remisy i porażka. W ten sposób drużyna zmarnowała sukcesy w spotkaniach wyjazdowych w Grodzisku i Łęcznej. Szkoda niewykorzystanej okazji, by dłużej utrzymać się w czołówce. Jedno jest pocieszające: dobra gra jako zespołu w defensywie. To jest podstawa, by przyszły lepsze wyniki. Podejrzewam, że wiosna będzie nasza. Zimą Pogoń chce przeprowadzić kilka transferów, ale penetrowany jest jedynie rynek brazylijski. To dobre wyjście? - Logiczne. W Polsce trudno o wzmocnienie składu naszymi zawodnikami, bo ci najlepsi są już zakontraktowani i trudno spodziewać się transferów gotówkowych. A w Brazylii wszyscy potrafią dobrze grać w piłkę. Trzeba wyselekcjonować grupę, która sprawdzi się w polskich warunkach. Z naszego regionu też ciężko wymienić jedno nazwisko zawodnika, który już wiosną mógłby występować w I lidze. Kibice chcą wyników, więc trener Panik musi grać najlepszymi. Ale za dwa-trzy lata w składzie Pogoni powinno być dwóch-trzech wychowanków w pierwszym składzie. To łączy drużynę z miastem i regionem, mobilizuje piłkarzy z niższych lig. Chciałbym, by taki zespół pokazał się w europejskich pucharach. Z trenerem Panikiem na czele?- Nie chcę oceniać pracy czeskiego szkoleniowca. Panik nie chce przegrać i stąd nie chce się odsłaniać. Trzyma swoich graczy defensywnych na swojej połowie. Jeśli Pogoni nie będzie groził spadek ani walka o puchary, na pewno pokaże atrakcyjny futbol. Ale teraz zespół i trener grają o coś i to wymusza pewną taktykę. Szef Pogoni nie będzie rozliczał Panika ze stylu, ale z punktów. Kibice też. Chciałby Pan, by trener Panik przekazywał swoją wiedzę szkoleniowcom III, IV i V ligi?- W tej chwili nawet na takie spotkanie nie liczę, bo Panik gra ligę i puchar, ale pewnie, że chętnie uczestniczyłbym w takiej kursokonferencji. Kiedyś były takie spotkania, ale zaniechano tego. Wiem, że takie narady organizują Groclin i Zagłębie. Może warto do tego wrócić, by szkoleniowcy Pogoni - najlepszego klubu w regionie - dzielili się wiadomościami. Powiedział Pan, że w województwie nie ma kandydatów do gry w Pogoni. Aż tak źle? - Skok z IV ligi do I jest ogromny i nie widzę zawodnika, który natychmiast poradziłby sobie z wymogami. Młody musi poznać sposób treningu, diety, taktyki, techniki i innych różnych rzeczy, z którymi nie ma do czynienia w swoim małym klubie. Musi minąć czas, by załapał, o co chodzi w I lidze. Mam na oku kilku kandydatów, którzy w przyszłości mogliby zagrać w ekstraklasie.Co zrobić, by ci najbardziej utalentowani nie przepadli?- Tu ogromne zadanie dla Pogoni. W klubie powinien być zatrudniony szkoleniowiec, który cały czas będzie kontaktował się z trenerami niższych lig i szukał talentów. Jeśli trzech trenerów wskaże jakiegoś piłkarza, to jest sygnał, że ma on umiejętności. I przedstawiciel Pogoni powinien zainteresować się tym chłopcem, jego sytuacją rodzinną i materialną, może trzeba będzie załatwić mu szkołę w Szczecinie, może tylko zapraszać na jeden trening specjalistyczny do klubu. To spore zadanie, ale i jedyna droga, by te talenty nie uciekały Pogoni.
Rozmawiał: Jakub Lisowski
Źródło: gazeta.pl Data: środa, 23 listopada 2005 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||