|
Grzegorz Matlak: Nowa Pogoń to bez wyjątku grupa ludzi chcących osiągnąć sukces!
Grzegorz Matlak z powodu kontuzji musiał przedwcześnie wyjechać z obozu w Brazylii i wrócić na leczenie do Szczecina.
Dziennikarz Gazety Wyborczej rozmawia z nim o "brazylijskiej" Pogoni. Kiedy wrócisz do pełnej dyspozycji? - Jestem po pierwszych wstępnych analizach medycznych. Lekarz jest dobrej myśli. Twierdzi, że zdążę wykurować się na inauguracje rundy wiosennej. Pośpiech nie jest wskazany, dlatego spokojnie przechodzę rehabilitacje. Chcę kontuzję wyleczyć, a nie jedynie zaleczyć, by po kilku tygodniach nie mieć znów problemu. Wiosną ciężko będzie znaleźć miejsce w pierwszym składzie Pogoni. - Nie ma nic za darmo. Gdybym był zdrowy, też musiałbym walczyć o miejsce w podstawowej jedenastce. Jestem pewien, że na początku będzie mi ciężko, jednak sezon jest na tyle długi, że na pewno zdążę przekonać do siebie szkoleniowca. Podobno Śląsk Wrocław chętnie widziałby Cię u siebie. - Nie rozważam takiej opcji. Jestem Portowcem i tu chcę walczyć o miejsce w zespole. Czuje się na siłach, by grać w I lidze i, jeśli zdrowie pozwoli, w Pogoni zakończę karierę sportową. Przed wyjazdem do Brazylii chwaliłeś eksperyment Antoniego Ptaka, który chce, żeby zespół złożony z Brazylijczyków grał w polskiej lidze. Zdania nie zmieniasz? - Po złapaniu kontuzji nie trenowałem i dzięki temu miałem okazję przyjrzeć się wszystkiemu z boku. Zapewniam, że ten pomysł wypali w stu procentach. Zawodnicy wyselekcjonowani do drużyny są naprawdę świetni. Ich indywidualne umiejętności techniczne są godne pozazdroszczenia. Oni mają do czynienia z piłką już w kołysce, i prócz rodziny jest ona dla nich najważniejsza. - Na obozie w Brazylii doszło do zderzeń dwóch światów. Szkoła brazylijska jest całkiem inna od europejskiej. Ale, co ważne, nowi zawodnicy są bardzo chętni do współpracy i nauki. Starają się jak najszybciej poznać specyfikę europejskiej piłki, by po przylocie do Polski nic ich nie zaskoczyło. Drużyna potrzebuje jeszcze zgrania, ale wyniki sparingów pokazują, że idziemy w dobrą stronę. Jak wygląda zwykły dzień piłkarza Pogoni w Brazylii? - O godz. 7 rano mamy pobudkę, godzinę później jemy śniadanie. Potem krótki wypoczynek i jeszcze przed południem pierwszy trening z piłkami lub biegowy. Po obiedzie mamy drugi trening, tym razem taktyczny, gdzie pole do popisu ma Bohumil Panik. Potem kolacja i czas wolny, którego niestety nie ma za wiele. Aha, zapomniałbym jeszcze o codziennych drzemkach po porannym treningu. Tam jest tak gorąco, że odpoczynek w tej formie jest niezbędny. Nie obawiasz się, że niektórzy z brazylijskich piłkarzy, zwłaszcza ci starsi, traktują Pogoń jako atrakcyjny finansowo wyjazd rekreacyjny? - Nowa Pogoń to bez wyjątku grupa ludzi chcących osiągnąć sukces! Widzę zapał i zaangażowanie, z jakim trenują nowi koledzy. Nie wierzę, by potraktowali przyjazd do naszego kraju jak urlop. Przyznam, że to mnie mile zaskoczyło, bo przed wyjazdem do Brazylii miałem po cichu takie obawy. Który z nowych piłkarzy będzie w rundzie wiosennej gwiazdą polskiej ekstraklasy przynajmniej na miarę Ediego Andradiny? - Edi, przychodząc do Pogoni miał już doświadczenie z europejską piłką, grał wcześniej w Rosji. Było mu łatwiej niż obecnym zawodnikom, wśród których wielu ani razu nie było w Europie. Trudno jednoznacznie wskazać lidera, który zabłyśnie na polskich boiskach, ale zapewniam, że będzie to nie jeden zawodnik, lecz kilku. Rozumiem, że Brazylijczycy są warci pieniędzy, jakie będą zarabiać w Polsce. - Nie wiem, ile będą zarabiać. Uważam jednak, że pieniądze wydane na ich utrzymanie nie będą wyrzucone w błoto i mogą się nawet zwrócić, ponieważ są to wartościowi piłkarze. Oni zdają sobie też sprawę z tego, że prawdziwe pieniądze mogą zarobić dopiero na zachodzie Europy. Dobra gra w Pogoni to najkrótsza droga do lepszego klubu. Wielu z nich to jeszcze młodzi chłopcy, do których należy przyszłość. Jak przywitają ich dwudziestostopniowe mrozy, to pewnie nie będą nawet chcieli wyjść z ciepłej szatni na trening. - Brazylijczycy grający dłużej w Polsce, tacy jak Julcimar czy Edi, przygotowują kolegów na nowe doświadczenia. Czym innym są jednak opowieści o niskich temperaturach, a czym innym doświadczenie tego na własnej skórze. Dla większości z nich minusowa temperatura rzeczywiście będzie nowością. Z tego też powodu skróciliśmy nasz pobyt za oceanem, by Brazylijczycy mieli wystarczająco dużo czasu na przyzwyczajenie się do naszego klimatu. To na pewno będzie trudne. Ja sam przeżyłem szok, bo gdy wsiadałem do samolotu do Europy było 40 st. C, a po wylądowaniu przywitał mnie tęgi mróz. A czy będą się bali wyjść na trening? Pewnie w końcu opanują strach przed zimnem. Może powinni już teraz więcej czasu spędzać przy lodówce (śmiech)? Jak wyglądają relację pomiędzy Polakami a Brazylijczykami? - Jesteśmy kolegami. Miejscowi pomagają nam, jak tylko mogą. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy niezbędna jest znajomość języka. Gdy wrócimy do Polski, będziemy mieli okazję się odwdzięczyć, pomagając im w aklimatyzacji. Co ważne, nie ma między nami podziałów na grupki - wszystko robimy razem. Zadbali oto szkoleniowcy, którzy podczas treningów dobierają nas parami. Także wolny czas staramy się spędzać wspólnie. Nie wierzę, że wszystko wygląda tak idealnie, jak opisujesz. Nie było między wami żadnych sporów? - Kto tak myśli, jest w błędzie. Fakty są inne. Brazylijczycy to ludzie bardzo otwarci na nowe znajomości i bardzo weseli. To jednało dopiero połowa sukcesu. Dobre relacje w zespole są ważne, ale muszą być poparte wynikami w lidze. Antoni Ptak nie ściąga Latynosów po to, by znaleźli nowe przyjaźnie, tylko żeby zdobywali punkty na boisku. Czym różnią się treningi prowadzone przez Brazylijczyka od tych, do których przywykłeś w kraju? - Praktycznie na każdym treningu mamy kontakt z piłką. Grając wiele lat, przyzwyczaiłem się, że w okresie zimowym głównie biega się po górach. Tu tego nie ma. Najważniejsza jest technika i obycie z futbolówką. Czy odczułeś, że brazylijski szkoleniowiec faworyzuje swoich rodaków? - Na szczęście nie. Trener powtarza nam, że startujemy z równego pułapu i każdy ma takie same szanse na grę. Mecze sparingowe pokazały, że w zespole powinni być też Polacy. Rafał Grzelak i Przemek Kaźmierczak nie odstają poziomem od miejscowych i zasługują na grę w pierwszym składzie. Czym w Brazylii zajmuje się trener Bohumil Panik? - Czeski trener wkracza do akcji, gdy poprosi go o to Jose Carlos Serrao. Panik dba o przygotowanie taktyczne. Często odbywa z Brazylijczykami indywidualne rozmowy, na których mówi, co dany zawodnik robi źle. Trener Serrao chwali się znajomością z Pele. Czy piłkarze też mają kolegów z pierwszych stron gazet, z którymi grali w przeszłości i nadal utrzymują kontakty? - Na początku naszego pobytu w ośrodku treningowym byli w nim także piłkarze Corinthians Sao Paulo. To aktualny mistrz Brazylii. Grają w nim naprawdę wielkie gwiazdy. Od razu rzuciło mi się w oczy, że nasi nowi koledzy dobrze znają się z większością utytułowanych gwiazdorów. Serdecznie się z nimi witali i długo rozmawiali. Osobiście żaden z Brazylijczyków nie chwalił mi się dobrymi kontaktami z Ronaldo, Kaką czy Cafu, ale nie wykluczam, że mieli z nimi kontakt. Brazylijscy Portowcy nie są wcale anonimowymi piłkarzami w swoim kraju. Większość z nich jest dobrze znana miejscowym mediom.
Rozmawiał: Marek Szandurski
Źródło: gazeta.pl Data: środa, 1 lutego 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||