|
Rozstanie w złym stylu
- Antoni Ptak nie raczył nawet zadzwonić i podziękować mi za pracę. Przebywając w Brazylii ocenił moje wyniki i grę zespołu na podstawie donosów – mówi Mariusz Kuras dzień po odwołaniu go przez władze Pogoni.
W kwietniu owacyjnie przywitany przez kibiców, w poniedziałek po cichu zwolniony przez zarząd klubu. Mariusz Kuras zaledwie osiem miesięcy pracował w Pogoni. Zostawia drużynę na 12. miejscu z dwoma punktami przewagi nad strefą spadkową. Minionej jesieni wygrał w Szczecinie tylko jeden mecz, ze słabiutkim i rozbitym Górnikiem Łęczna. Wiosną po Kurasie zostanie jedynie flaga z napisem „Szacunek”, którą kilka lat temu zrobili dla niego kibice. W jakim stylu odbyło się wczorajsze rozstanie z władzami Pogoni? - Przyznam, że mam żal do ludzi, którzy zatrudniali mnie osiem miesięcy temu. Nie chodzi mi o prezesa Waszaka, który wręczył mi wczoraj wypowiedzenie. On wykonuje tylko odgórne obowiązki, a najważniejsze decyzję zapadają w Brazylii. Myślę o Antonim Ptaku, który nie raczył nawet zadzwonić i podziękować mi za pracę. To właśnie w z nim podpisywałem umowę i liczyłem, że rozstaniemy się w lepszym stylu. Nie czuje się pan wykorzystany? Kibice i ludzie związani ze szczecińską piłką twierdzą, ze Ptak zatrudnił Pana wiosną tylko po to, by załagodzić spór kibice-klub. - Powiedziałem wtedy Antoniemu Ptakowi, że jeśli zatrudniają mnie tylko z takiego powodu, to nie wyjdzie mu to na dobre. Szczecińscy kibice mają wyrobione zdanie na wiele spraw i nie dadzą sobą manipulować. Bez względu na to, kto będzie trenerem ich zespołu, poddają władze klubu surowej krytyce. Wyszło na moje, bo jeśli właściciel klubu zatrudnił mnie w celu propagandowym, nie wierząc w moje umiejętności trenerskie, to na tym nie skorzystał. Wykorzystany się nie czuję, bo zrealizowałem swój plan tak, jak tylko było to możliwe. Gdy obejmował Pan funkcję trenera, sceptycy twierdzili, że połamie Pan sobie zęby na współpracy z władzami Pogoni. - Może i mieli rację. Ja podjąłem decyzję bez wahania. Pogoń to dla mnie szczególny klub, bez względu na to, kto nią zarządza i kto jest jej właścicielem. Nigdy nie odrzuciłbym propozycji pracy w Pogoni. Nawet w beznadziejnej sytuacji zawsze przyjmę ofertę ze Szczecina. Wiele osób twierdzi, że władze Pogoni podpuściły i zniszczyły kolejną legendę Pogoni. Ja jednak jeszcze żyje i nikt mnie nie zniszczył. Przy takiej współpracy z władzami klubu nie miałem szans na osiągnięcie sukcesu. Nie powiedziałem jeszcze w piłce ostatniego słowa. Ile razy w rundzie jesiennej rozmawiał Pan z Antonim Ptakiem? - Za mało. Może trzy, albo cztery razy – telefonicznie. Nie było mowy o współpracy między mną a właścicielem klubu. Przebywający w Brazylii Antoni Ptak nawet nie widział mnie w pracy. Moje wyniki i grę zespołu ocenił, kierując się donosami różnych ludzi. Właściciel nie bierze pod uwagę warunków, w jakich przez szmat czasu musiałem pracować. Nie myślał pan o dymisji podczas minionej rundy? - Nie, bo jestem ambitnym człowiekiem i trenerem. Liczyłem, że uda się przekonać ludzi zarządzających Pogonią do swojej koncepcji. Latem miałem listę polskich piłkarzy z wolnymi kartami, których sprowadziłbym do Szczecina. Władze Pogoni nie zainteresowały się tym i przesłały mi słabych Brazylijczyków z podpisanym kontraktami. Nie mogłem nawet wyrazić władzom swojej opinii o ich umiejętnościach. Mimo tego starałem się trzymać wszystko w garści jakoś jednoczyć drużynę. Nikt nie może powiedzieć, że Kuras coś w Pogoni popsuł czy rozwalił. Czternaście punktów, które zdobyłem z obecną kadrą, to naprawdę bardzo dużo. Czy po zwolnieniu, oprócz sentymentu, łączy coś Pana ze Szczecinem? - Raczej nie. Mieszkanie też sprzedałem. Mam tu mnóstwo przyjaciół, których często odwiedzam. Szczecin to moje miasto i przyjdzie czas, że osiądę w nim na stałe. Myślę, że jest wielu kibiców, którzy chętnie widzieliby mnie tutaj. Żadne władze Pogoni nie są mi w stanie obrzydzić Szczecina. Po zwolnieniu Pana wielu piłkarzy nosi się z zamiarem odejścia z Pogoni. - Władze Pogoni nie wierzą w polskich chłopców i oni to czują. Piłkarz i trener bez odczuwania wiary i zaufania władz klubu umiera jak kwiat bez wody i słońca. Zawodnicy mają świadomość, że do Szczecina wraz z nowym szkoleniowcem przyjedzie kolejna grupa Brazylijczyków i ich szansę na grę zmaleją. Ja dla wielu chłopców byłem gwarantem, że będą grali. W środku rundy odesłałem kilku słabych Brazylijczyków do swojego kraju, aby pokazać, że Polacy, których mam do dyspozycji, są od nich lepsi. W moim zespole nikt nie grał z odgórnego przykazu. Co będzie dalej z Pogonią? - Myślę, że prezes Ptak zrobi wszystko, by utrzymać zespół w ekstraklasie. Nie będzie to jednak łatwa sztuka, jeśli na wiosnę Pogoń złożona będzie w znaczącej większości z nowych brazylijskich zawodników. Jeśli będą to sami Brazylijczycy, to spadek jest pewny. Zespół powinien być narodowościowo wymieszany i wzmocniony Polakami. Wielu kibiców myśli, że tylko spadek Pogoni do drugiej ligi może ostudzić głowy działaczy i sprawić, że zrezygnują z zatrudniania Brazylijczyków. Ja twierdzę, że stanie się tak dopiero, gdy Pogoń spadnie do II ligi i w niej także się nie utrzyma. Druga liga byłaby dla Brazylijczyków jeszcze większą lekcją pokory niż ekstraklasa. Kiedy Pan znajdzie sobie nową pracę? - Będzie ciężko, bo większość stanowisk trenerskich w ekstraklasie jest już zajęta. Szczegółów na razie nie chcę zdradzać. Na pewno nie podejmę też pracy w klubie tak źle zorganizowanym, jak w tej chwili Pogoń. Zobaczycie, że 2007 rok będzie należał do Kurasa.
Rozmawiał: Marcin Nieradka
Źródło: gazeta.pl Data: środa, 13 grudnia 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||