|
sobota, 2 marca 2013 r., godz: 19:20
Z przymrużeniem oka i z dystansem. Może nieco złośliwe i nazbyt sarkastyczne, ale przede wszystkim subiektywne wrażenia z Derbów Pomorza.
Więcej szczęścia niż rozumu Jak potoczyłby się mecz, gdyby nie czerwona kartka dla Radka Janukiewicza? Na to pytanie nie poznamy odpowiedzi, ale po stracie bramkarza i jednej bramki Pogoń biegała po boisku niczym kurczak pozbawiony głowy. Drużyna miała plan na to spotkanie, ale piłka nożna jest na tyle nieprzewidywalną dyscypliną sportu, że dobre drużyny piłkarskie poznaje się po tym, że gdy wali się jeden plan, natychmiast wdrożony zostaje drugi. Niestety w pierwszej połowie Pogoni tego zabrakło. Trener Skowronek na pomeczowej konferencji mówił, że po stracie bramki i grze w osłabieniu jego zespół miał się cofnąć, grać nisko w defensywie i utrzymywać piłką z daleka od własnej bramki… Dość dziwna taktyka jak na zespół, który w tym meczu nie miał już nic do stracenia. Wyrównania wyniku drużyna miała szukać po stałych fragmentach gry. Bogusław Kaczmarek określił je jako rozgrywane w sposób rachityczny i nic nie dające – trudno się nie zgodzić z opinią szkoleniowca Lechii. W drugiej połowie arbiter zawodów wyrzucił z boiska Piotra Wiśniewskiego i siły się wyrównały. Podobno od tego momentu Portowcy dostali wiatru w żagle… w mojej ocenia był to lekki zefirek, no bo jak można mówić o spotkaniu, w którym drużyna goniąca wynik przez całe spotkanie oddała aż… dwa celne strzały na bramkę rywali. Ostatnie minuty spotkania pokazały jednak, że czasem i Pogoni dopisuje szczęście. Oczywiście nie można wspomnieć o drobnej pomocy ze strony gospodarzy. Szkoleniowiec Lechii mówił wręcz o głupocie wykraczającej poza wszelkie skale w grze swoich podopiecznych, która sprawiła, że Edi mógł wykorzystać swoje doświadczenie, by skorzystać z przewinienia w polu karnym Rafała Janickiego (wychowanka Chemika Police), a po chwili pewnie wykonać rzut karny. Głupotą popisali się także inny zawodnik Lechii, który chwilę przed wykonaniem jedenastki podszedł do Ediego Andradiny i zapewne chcąc życzyć powodzenia zawodnikowi Pogoni przejęzyczył się i powiedział „Twoja starta to k….”. Na szczęście Edi nie jest juniorem i nie dał się wyprowadzić z równowagi. A na trybunach… Górna trybuna za bramką, skąd doping prowadzą kibice gospodarzy wypełniona była niemal do końca. Na wejście gospodarze zaprezentowali oprawę poświęconą zmarłemu niedawno, zasłużonemu działaczowi Lechii. W drugiej połowie na sektorze powiewały biało-zielone flagi. Przez większość meczu prowadzili przeciętny doping, do którego od czasu do czasu podłączała się trybuna równoległa do linii bocznej. W położonym naprzeciwko, choć na dolnej trybunie, sektorze gości zagościło kilkuset fanów ze Szczecina. Siedząc mniej więcej w połowie odległości dzielące młyn Lechii, a sektorem zajmowanym przez Pogoń kilkanaście razy podczas meczu dało się usłyszeć przyśpiewki płynące ze szczecińskich gardeł. W drugiej połowie kibice Pogoni oddali cześć Żołnierzom Wyklętym prezentując okolicznościową oprawę złożoną z sektorówek i flag na kijach, którym towarzyszyła drobna ilość pirotechniki. Jednak to, jak wyglądał doping szczecińskich fanów najlepiej będzie można się przekonać oglądając materiał wideo, kręcony prosto z sektora gości. Niebawem w naszym serwisie link do tego materiału. P.S. Po rzucie karnym wykorzystanym przez Ediego na trybunie „vipowskiej” objawił się kolejny „wodzirej”, który z pieśnią „a teraz idziemy na jednego” wyprowadzał z trybun delegację zachodniopomorskich notabli… Smaczki dziennikarskie Po raz pierwszy Derby Pomorza rozegrano na wybudowanej za blisko miliard złotych PGE Arena Gdańsk. Na nowoczesnym stadionie, jeden z aren Mistrzostw Europy, podczas meczu z Pogonią dziennikarze nie mieli dostępu do sieci internetowej. Nie była to jednorazowa awaria, lecz niemal stała przypadłość nowoczesnego obiektu. Na szczęście na średniowiecznym stadionie Pogoni większych problemów z siecią wi-fi nie ma. Nieco lepiej mieli fotoreporterzy – w pomieszczeniu, w którym mogą spędzić przerwę spotkania przygotowano dla nich catering. Czy drożdżówką da nakarmić kilkunastu fotoreporterów? Owszem, wystarczy pokroić ja na kilkanaście kawałków i wbić w nie wykałaczki… a pomyśleć, że niektórzy rzucali bułkami. foto: PogonOnline.pl/Plum źródło: PogonOnline.pl/Dariusz Śliwiński js
verte 4 marca 2013 r., godz: 09:53
Całość tekstu w wiekszości ok, ale ten fragment o taktyce przy grze w 10 jest bez sensu. Najczęściej gdy druzyna grając na wyjeździe w osłabieniu i mając przed soba prawie caly mecz w perspektywie rzuca się do ataku to dostaje kilka strzałów i wyjeżdża z bagażem kilku bramek do tyłu. Taką taktykę można stosować przy 0:2. Mając jedna bramkę trzeba właśnie spokojnie sie czaić na kontrę i czekać do końca. Jeżeli się nie uda wcześniej to w ostatnich 15 minutach zaatakować. To jedynie rozsądna taktyka w meczu dwóch w miare równych drużyn. Bo Barceloną czy Realem nie jesteśmy.
Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników. Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy. |
2000 - 2025 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||